Ciekawostki z Magazynu Natura
Toksyczny dar radzieckich uczonych. Barszcz Sosnowskiego jest jedną z najbardziej niebezpiecznych roślin rosnących w Polsce. Może wywołać silne poparzenia, alergie, nowotwory, choroby narządów wewnętrznych, a nawet doprowadzić do śmierci. Związki zawarte w soku i wydzielinie włosków gruczołowych barszczu Sosnowskiego w wyniku działania promieni UVA i UVB wiążą się ze skórą i powodują oparzenia II i III stopnia. W Polsce roślina ta jest objęta prawnym zakazem uprawy, rozmnażania i sprzedaży. Na stronie http://mapa.barszcz.edu.pl/ znajdziemy 3000 lokalizacji występowania rośliny. Służby sanitarne co roku latem apelują, żeby zgłaszać nowe miejsca występowania tej rośliny, można to zgłosić także pod całodobowym numerem alarmowym straży miejskiej 986. W 1956 roku barszcz został uznany za atrakcyjną roślinę pastewną i zaczął być szeroko rozpowszechniany. W latach 50. XX wieku trafił do Polski jako dar uczonych radzieckich z Wszechzwiązkowego Instytutu Uprawy Roślin w Leningradzie. Po latach okazał się kukułczym jajem, z którym walka jest niezwykle trudna.
Pestycydy w żywności mniej groźne niż przypuszczano? Prof. Paweł Struciński z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego uważa, że śladowe ilości pestycydów, które mogą znajdować się w żywności, nie są groźne dla naszego zdrowia. W rozmowie z portalem Nauka w Polsce podkreśla, że wiele obaw wynika z niezrozumienia i przekazywania niepełnych, często nierzetelnych informacji. Informuje, że stosowanie pestycydów zabezpiecza uprawy przed działaniem różnych patogenów, co zwiększa wydajność plonowania i zapewnia dostępność żywności. Właściwie chronione uprawy mogą mieć lepszą jakość zdrowotną. Zaznacza, że rzeczywiste zagrożenie dla człowieka ze strony pozostałości pestycydów obecnych w żywności jest znikome. W UE i w Polsce, w ponad 95 proc. badanych próbek nie stwierdza się pozostałości pestycydów lub są na poziomie poniżej obowiązujących wartości. W przypadku narażenia długoterminowego dawki pozostałości pestycydów pobieranych przez dzieci i dorosłych stanowią w większości ułamek procenta wartości uznanej za bezpieczną.
Granica między epokami na Śnieżce? Torfowisko na równi pod Śnieżką może stać się jednym z 12 stanowisk na świecie, które są granicą między epokami geologicznymi i pokazują początek epoki wpływu człowieka. Jest to tzw. złoty gwóźdź, a o wyborze stanowiska w październiku zadecydują członkowie Podkomisji Stratygrafii Czwartorzędu, Międzynarodowej Komisji Stratygrafii oraz Międzynarodowej Unii Nauk Geologicznych. Badania na Śnieżce, o czym informuje portal Nauka w Polsce, prowadzi m.in. dr Barbara Fiałkiewicz-Kozieł z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a robi to we współpracy z Uniwersytetem Śląskim, Instytutem Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie, specjalistami z Argentyny i Wielkiej Brytanii. – Ludzka wielkoskalowa działalność wypaliła znaczące piętno w różnych archiwach środowiskowych, jak również we współczesnej rzeczywistości, czego dowodem są obserwowane anomalie klimatyczne – wyjaśnia badaczka. – Grupa robocza do spraw antropocenu poszukuje takich dowodów, które będą stanowić podstawę ustanowienia nowej epoki geologicznej. Jak się okazuje, torfowisko wysokie na równi pod Śnieżką jest zasilane wyłącznie przez atmosferyczny opad. Naukowcy oceniają, że dzięki temu jest ono świetnym archiwum zmian środowiskowych i zanieczyszczeń z powietrza. Jak zaznacza badaczka, dopiero szczegółowe analizy pozwolą na identyfikację granicy epok. Pozostałe stanowiska to: Półwysep Antarktyczny, zatoka Beppu, jezioro Crawford, basen wschodniej Gotlandii, jaskinia Ernesto, Rafa Flinderska, Karlsplatz w Wiedniu, ujście San Francisco, zbiornik Searsville, jezioro Sihailongwan, torfowisko Śnieżka, rafa West Flower Garden Bank.
Skutki suszy nie są natychmiastowe.  Naukowiec z Lublina – dr Krzysztof Bartoszek, adiunkt w Katedrze Hydrologii i Klimatologii Instytutu Nauk o Ziemi i Środowisku Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, przyjrzał się zjawisku suszy rolniczej i ocenił, że skutki susz nie są natychmiastowe, tylko narastają powoli. Powinno się więc prowadzić monitoring suszy rolniczej. – Rolnictwo jest tym sektorem gospodarki, który dotkliwie odczuwa skutki postępujących zmian klimatu – powiedział dr Krzysztof Bartoszek w komentarzu udzielonym w ramach inicjatywy „Okiem eksperta". – Szczególnym zagrożeniem stają się występujące coraz częściej okresy niedoboru wody, które są następstwem susz. Jak można przeczytać na portalu Nauka w Polsce, naukowiec podkreślił, że w skali całej planety około jedną piątą szkód powodowanych przez zagrożenia naturalne można przypisać suszom, które mają negatywny wpływ na rolnictwo, ekosystem, społeczeństwo i gospodarkę. Susze są przyczyną niedożywienia, głodu, chorób, a w konsekwencji śmierci oraz wyludnienia i migracji ludności. Pierwszy etap suszy to susza atmosferyczna, związana z niedoborem opadów dla danego obszaru. Często towarzyszy jej wysoka temperatura, która powoduje spadek wilgotności względnej powietrza. Przedłużająca się susza atmosferyczna przyczynia się do degradacji, wysuszenia gleby i może przekształcić się w suszę rolniczą. Ma to negatywne skutki: w Polsce susze jesienne i wczesnowiosenne powodują zmniejszenie plonów zbóż ozimych, a wiosenne – zbóż jarych. Susze letnie wpływają natomiast ujemnie na plon ziemniaka, a także roślin pastewnych.
Wegańskie trampki z grzybni.  Nowość na rynku obuwia – Adidas, przy współpracy z firmą Bolt Threads Mylo, stworzył wegańską odmianę trampek Stan Smith. Zostały one wykonane z materiału skóropodobnego Mylo, który powstał na bazie odnawialnej grzybni. Jak można przeczytać na portalu ekologia.pl, grzybnię można wyhodować w niecałe dwa tygodnie, także w laboratoriach, dzięki czemu zwiększa się wydajność. Materiał pod względem wyglądu i dotyku jest bardzo podobny do tradycyjnej skóry pochodzenia zwierzęcego. Oryginalne buty Stan Smith zawierały głównie tytanowo-białą skórę, ale wersja wegańska ma kremowy korpus. Zewnętrzna cholewka, trzy perforowane paski, nakładka na piętę i branding są wykonane z Mylo, z brązową podeszwą z naturalnego kauczuku. Amy Jones Vaterlaus z firmy Adidas zaznacza, że przedsiębiorstwo chce wyeliminować odpady z tworzyw sztucznych. – Musimy nauczyć się pracować z naturą, a nie przeciwko niej – podkreśla przedstawicielka Adidasa. Tłumaczy, że w firmie starają się też znaleźć innowacyjne rozwiązania, które są tworzone w sposób odpowiedzialny, a zasoby odnawiają się w zrównoważonym tempie. Firma będzie nadal badać możliwości innowacji materialnych.
Wirusy mogą przetrwać na mikrodrobinach plastiku w słodkiej wodzie.  Zła wiadomość dla ludzkiego zdrowia – naukowcy udowodnili, że wirusy mogą przetrwać i pozostać zakaźne, wiążąc się z tworzywami sztucznymi w słodkiej wodzie. Badanie, o którym pisze portal ekologia.pl, prowadzą naukowcy z Uniwersytetu w Stirling w Szkocji. Analizują wodę pobraną ze środowiska naturalnego i doszli do wniosku, że wirusy żołądkowo-jelitowe znajdujące się w ściekach mogą przedostawać się do dróg wodnych, przyczepiając się do maleńkich kawałków plastikowych odpadów. Rotawirus, który powoduje biegunkę, może pozostawać zakaźny do trzech dni, gdy jest związany z mikroplastikiem. – Nawet jeśli oczyszczalnia ścieków robi wszystko, co w jej mocy, aby oczyścić ścieki, w odprowadzanej wodzie nadal znajdują się mikrodrobiny plastiku, które są następnie transportowane w dół rzeki do ujścia i trafiają na plażę – mówi prof. Richard Quilliam, główny badacz projektu. Badacze przetestowali zarówno wirusy z powłoką lipidową, takie jak wirus grypy, jak i te bez powłoki, jak wirusy jelitowe (rotawirus i norowirus). Podczas gdy wirusy z powłoką lipidową straciły warstwę ochronną w słodkiej wodzie i wkrótce potem zginęły, te bez powłoki były w stanie przeżyć.
Jaśniejsze drogi schłodzą miasta.  Budowanie jaśniejszych, bardziej odblaskowych dróg może obniżyć temperaturę powietrza i zmniejszyć częstotliwość fal upałów o około 41 proc. Do takiego wniosku, o czym pisze portal ekologia.pl, doszli naukowcy z MiT, którzy przyjrzeli się drogom na wsiach i w miastach w USA. Stwierdzili, że materiały odblaskowe na nawierzchniach mogą zapobiegać gromadzeniu się ciepła i pomagać w przeciwdziałaniu zmianom klimatu poprzez odbijanie promieniowania słonecznego z powrotem do atmosfery. Ten sam efekt dają białe dachy. W miastach ok. 40 procent gruntów jest utwardzonych, a nawierzchnia pochłania promieniowanie słoneczne. Ciepło zaabsorbowane w masie nawierzchni jest stopniowo uwalniane i ogrzewa otaczające środowisko. Może to pogorszyć skutki fal upałów. Jest to jeden z powodów, dla których latem miasta są regularnie o kilka stopni cieplejsze niż pobliskie obszary wiejskie i zielone przedmieścia. Rozwiązanie jest proste – gdy w nawierzchniach zastosuje się jaśniejsze dodatki, kruszywa, beton i powłoki odbijające światło, wówczas więcej promieniowania trafi z powrotem w kosmos.
Dinozaury wolały chłód. Naukowcy z międzynarodowego zespołu doszli do wniosku, że dinozaury rozprzestrzeniły się na naszej planecie, gdy było chłodno, a nie – jak dotąd sądzono – klimat był ciepły. Dinozaury, o czym przypomina portal Nauka w Polsce, wyginęły 66 mln lat temu wskutek uderzenia w Ziemię dużego ciała niebieskiego. Na planecie powstały wielkie pożary i fale tsunami. W najnowszych badaniach naukowcy zestawili wymieranie dinozaurów (kredowe) z wymieraniem, które miało miejsce 202 mln lat temu (triasowo-jurajskie). Wówczas wymarło wiele dużych gadów, ale nie dinozaury. Dla nich kryzys okazał się szansą na ekspansję i zawładnięcie planetą. Z najnowszych ustaleń wynika, że dinozaury triasowe zamieszkiwały regiony okołobiegunowe, gdzie okresowo były niskie temperatury. Wygląda więc na to, że wskutek triasowo-jurajskiego ochłodzenia duże, zmiennocieplne gady wymarły, podczas gdy dinozaury, zaadaptowane do mroźnego klimatu, były w stanie przetrwać.
I ty możesz pomóc NASA i badać Marsa. Każdy może włączyć się w poszukiwanie chmur na Marsie i przy okazji pomóc amerykańskiej agencji kosmicznej NASA. Jak pisze portal Nauka w Polsce, Mars, tak jak Ziemia, ma chmury zbudowane z wody. Ale oprócz tego ma też chmury z dwutlenku węgla. Te drugie formują się, gdy temperatura jest na tyle niska, że marsjańska atmosfera lokalnie zamarza. Jeśli uda się zrozumieć, gdzie i jak tworzą się chmury, będzie można lepiej poznać strukturę środkowej części atmosfery planety na wysokości od 50 do 80 kilometrów. W projekcie analizowane są dane obejmujące 16 lat, a w pomiarach można dojrzeć chmury w postaci łuków. Na platformie Zoouniverse każdy może dołączyć do projektu „Cloudspotting on Mars" i wskazywać te łuki, tak aby naukowcy mogli bardziej efektywnie analizować dane, których jest bardzo dużo. Wskazywanie łuków przez dużą grupę ludzi pomoże w wytrenowaniu algorytmów, tak aby ich działanie było w przyszłości lepsze.
Nowa Zelandia opodatkuje beknięcia krów i owiec? Nowa Zelandia może być pierwszym krajem na świecie, który będzie pobierał opłaty od rolników za emisje metanu od hodowanych zwierząt. Jak pisze portal ekologia.pl, kraj przedstawił plan opodatkowania beknięć owiec i bydła, aby rozwiązać problem jednego z największych źródeł gazów cieplarnianych w kraju. W Nowej Zelandii mieszka ponad pięć milionów ludzi, a także około 10 milionów bydła i 26 milionów owiec. Prawie połowa całkowitej emisji gazów cieplarnianych w kraju pochodzi właśnie z rolnictwa. Ponad 85 proc. całkowitej emisji metanu pochodzi z dwóch źródeł rolniczych: żołądków zwierzęcych i odchodów zwierzęcych. U krów 95 proc. metanu jest wydychana, a 5 proc. jest emitowane przez wzdęcia. Zgodnie z projektem planu, sporządzonym przez przedstawicieli rządu i rolnictwa, rolnicy będą musieli płacić za emisje od zwierząt już od 2025 roku. Ma to ograniczyć emisję metanu.
Energia odnawialna z suszonych skórek bananów. Z jednego kilograma suszonej skórki banana może powstać około 100 litrów wodoru. W ten sposób można także wykorzystać kolby kukurydzy, ziarna kawy i łupiny orzecha kokosowego. To efekt prac naukowców Szwajcarskiego Federalnego Instytutu Technologii w Lozannie, którzy znaleźli sposób na przekształcenie biomasy w wodór. Zespół, o czym pisze ekologia.pl, stworzył nową metodę fotopirolizy (destylacji) biomasy, która wytwarza nie tylko cenny gaz syntezowy, ale także biowęgiel, który można ponownie wykorzystać, np. w uprawach. Naukowcy użyli lampy ksenonowej, która emituje jasne, białe światło, takie jak kiedyś w studiach fotograficznych. Jeden potężny strzał z lampy może uruchomić konwersję biomasy na gaz syntezowy i biowęgiel w ciągu zaledwie kilku milisekund. Ta technika obróbki została zastosowana na różnych źródłach biomasy: skórka banana; kolby kukurydzy, skórki pomarańczowej, ziarna kawy oraz łupin orzecha kokosowego. Naukowcy z Lozanny mają nadzieję, że ich metodę będzie można wykorzystać na większą skalę i zastosować także do odpadów przemysłowych, takich jak na przykład opony.
Przez nasz apetyt jest coraz mniej żab. Popularność gastronomiczna żabich udek w Unii Europejskiej doprowadziła do drastycznego zmniejszenia się populacji żab w Turcji, Albanii i Indonezji. Tak wynika z nowego raportu niemieckiej organizacji ochrony zwierząt Pro Wildlife i francuskiej organizacji pozarządowej Robin des Bois, o czym napisał portal ekologia.pl. – W latach 80. Indie i Bangladesz początkowo dostarczały żabie udka do Europy, ale Indonezja przejęła rolę największego dostawcy od lat 90. XX wieku. W kraju Azji Południowo-Wschodniej, podobnie jak w Turcji i Albanii, duże gatunki żab znikają jeden po drugim, a wszystko to jest fatalnym efektem domina dla ochrony gatunków – ocenia dr Sandra Altherr, współzałożycielka Pro Wildlife. Dyrektywa siedliskowa zakazuje łapania rodzimych dzikich żab w 27 krajach członkowskich UE, ale żaden z krajów nie nakłada ograniczeń na import. Pro Wildlife twierdzi, że 70 procent importowanego mięsa żab trafia do Belgii, która następnie wysyła je do Francji. Siedemdziesiąt cztery proc. importu żab do UE pochodzi z Indonezji, Wietnam dostarcza 21 proc., Turcja 4 proc., a Albania 0,7 proc. UE sprowadza rocznie od 81 do 200 milionów żab, głównie złowionych na wolności.
Czy w Polsce zabraknie wody? Woda słodka to niecałe 3 proc. zasobów naszej planety. Jeszcze mniej jest wody pitnej – tylko 0,1 proc., a powierzchnia dotknięta suszą rozrasta się. Źle dzieje się również w Polsce. Niedostatek wody, jak wynika z artykułu na portalu Nauka w Polsce, dotyczy głównie Afryki. W pasie największej suszy znajdują się: Somalia, Etiopia, Kenia, Tanzania, Mozambik, Malawi, Zimbabwe, Botswana, Lesotho, RPA, Zambia, Angola i Namibia. W Somalii z powodu braku wody kwitnie piractwo. Niektórzy mieszkańcy nielegalnie przekraczają granicę z Kenią oraz Etiopią i kradną wodę. W Polsce również występują niekorzystne zjawiska – na jednego mieszkańca Europy przypada średnio 4560 metrów sześciennych wody, a u nas ponad dwa razy mniej, podobnie jak w… Egipcie. Pod względem zasobów wody słodkiej na mieszkańca klasyfikujemy się na 24 miejscu w Unii Europejskiej. Mamy średnio zasoby wody słodkiej na poziomie 1600 metrów sześciennych na rok na mieszkańca. Według ONZ granicą, poniżej której kraj uznaje się za zagrożony niedoborem wody, jest 1700 metrów sześciennych na mieszkańca. Należy starać się więc zatrzymywać wodę i ją magazynować.
Pasożyty mogą być coraz groźniejsze. Winna globalizacja Naukowcy z University of East Anglia przestrzegają przed zmianami, jakie obecnie zachodzą w pasożytach. Przeanalizowali oni genom Cryptosporidium parvum – pierwotniaka, który wywołuje niebezpieczne biegunki u ludzi i zwierząt. Ich zdaniem, o czym pisze serwis Nauka w Polsce, pasożyty najprawdopodobniej staną się bardziej niebezpieczne. Przyczyną jest coraz szybsza wymiana DNA między różnymi liniami genetycznymi tego organizmu związana z globalizacją. Okazuje się, że różne linie genetyczne tego organizmu coraz częściej wymieniają między sobą DNA, co pozwala pasożytowi szybciej ewoluować. W ciągu minionych 200 lat pasożyty te wymieniły więcej genów niż przez cały wcześniejszy okres swojego istnienia. Prawdopodobnie to skutek globalizacji, a także rosnącego kontaktu ludzi ze zwierzętami. Okazało się też, że pierwotniak, który atakuje ludzi, ma geny pasożyta, który typowo zakaża krowy i jagnięta. – Sądzimy, że ta genetyczna wymiana pozwala pasożytowi szybciej ewoluować, a to może poskutkować lepszą adaptacją ludzkich pasożytów – podkreśla prof. Cock Van Oosterhout, jeden z badaczy. Ten pasożyt u ludzi odpowiada za ok. 57 tys. zgonów rocznie, z których 80 proc. dotyczy dzieci poniżej 5. roku życia. Większość z nich ma miejsce w ubogich krajach, ale ogniska choroby pojawiają się także w Wielkiej Brytanii i innych państwach Europy. Zdaniem naukowca nie ma skutecznego leku ani szczepionki, więc kluczowe jest zrozumienie drogi zakażeń i ewolucji pasożyta.
Czy w XXII wieku w Polsce będą plaże? Prof. Jacek Piskozub z Instytutu Oceanologii PAN przestrzega przed zmianami klimatycznymi, które dotkną polskie wybrzeże. Podnoszący się poziom wód sprawi, że w czasie sztormu wody będą przelewać się przez nabrzeża, a to wymusi coraz większe inwestycje w odnawianie plaż, betonowanie wydm czy instalację bram na rzekach. – W miastach takich jak Ustka czy Kołobrzeg poziom morza jest już o 20 cm wyższy niż gdy budowano tam nabrzeża. A w Gdańsku, który stopniowo osiada, to już różnica 30 cm – mówi w rozmowie z Nauką w Polsce prof. Jacek Piskozub. Naukowiec dodaje, że w latach 2011-2021 poziom morza – w tym również Bałtyku – wzrósł o 4,8 cm, podczas gdy we wcześniejszych dwóch dekadach było to odpowiednio 3,4 i 3,3 cm. To nie koniec. Naukowcy prognozują, że w związku z globalnym ociepleniem podnoszenie się poziomu morza będzie jeszcze bardziej przyspieszało. Prof. Piskozub ocenia, że do końca wieku poziom wód wzrośnie o więcej niż 1 metr. Ma to duże konsekwencje dla polskich plaż. Już teraz część by nie istniała, gdyby nie dosypywanie piasku. Inwestycje w ich odnawianie będą coraz większe. Trzeba też będzie podwyższać wydmy i je wzmacniać – albo jako wały, albo jako mury. Plaże nie znikną, jeśli zostaną podjęte takie działania. Najbardziej zagrożone są miejscowości przy ujściach rzek, np. Ustka, Kołobrzeg, Świnoujście, Gdańsk. Są to nie tylko tereny nisko położone, ale są tam również obszerne płaskie obszary tworzone przez osady rzeczne. Ziemia się tam powoli zapada, jeśli nie uzupełnia się gleby.
Jak szacować straty wody podczas upraw? Bank BNP Paribas uruchomił pierwszy w języku polskim kalkulator śladu wodnego dla rolników. Narzędzie powstało, aby pomóc rolnikom zarządzać zasobami wody i pomagać im poprawiać efektywność gospodarowania wodą w produkcji roślinnej. To pierwsze tego typu narzędzie dostępne publicznie w języku polskim. Kalkulator śladu wodnego został udostępniony na platformie agronomist.pl. – Zależy nam, aby zwiększać świadomość producentów rolnych w zakresie właściwego zarządzania zasobami wody – mówi Michał Siwek z BNP Paribas. – Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że zasoby wodne Polski są na podobnym poziomie jak Egiptu. Bankowiec dodaje, że dzięki oszacowaniu bilansu wodnego z upraw rolnicy będą mogli zobaczyć, jakie są straty wodne na ich polach i zastanowić się, jak poprawić efektywność zarządzania wodą w produkcji. Obliczenie bilansu wodnego za pomocą kalkulatora trwa ok. 10 minut.
Powstało wegańskie mięso mamuta włochatego. Europejski startup Paleo wyprodukował wegańskie mięso mamuta włochatego. Naukowcy wykorzystują precyzyjną fermentację do produkcji wolnych od zwierząt białek tzw. hemu, które odtwarzają smak i zapach mięsa. Hem, o czym pisze portal ekologia.pl, to nowatorska technologia wprowadzona po raz pierwszy na rynek przez wegańską markę mięsną Impossible Foods. Sprawia, że produkt smakuje jak mięso. Startup zaprezentował sześć różnych białek hemu dla mięsa roślinnego: wołowiny, kurczaka, wieprzowiny, baraniny, tuńczyka, a nawet wymarłego mamuta włochatego. Sześć szczepów hemu stworzonych przez Paleo pokrywa się z białkiem zwierzęcym, dzięki czemu smak, aromat, właściwości kulinarne i wartości odżywcze wegańskiego mięsa są niemal identyczne z prawdziwym. Naukowcy z firmy doszli do wniosku, że białko mamuta ma wyjątkowe właściwości i zapewnia silne aromaty grillowanego mięsa. Odtworzyli je na podstawie analizy najstarszego DNA, które znaleziono ponad milion lat temu. Firma pracuje nad wprowadzeniem produktów na rynek.
Proszek do pieczenia z dwutlenku węgla. Brytyjczycy chcą zapobiec uciekaniu dwutlenku węgla do atmosfery, magazynować go, a nawet przerabiać na proszek do pieczenia. Pod koniec czerwca w zakładach Tata Chemicals w brytyjskim Northwich, o czym pisze portal Green News, rozpoczął się projekt wychwytywania dwutlenku węgla ze spalin, które powstają w elektrowni gazowej na terenie zakładu. Ma to pozwolić na wyłapanie do 40 tys. ton dwutlenku węgla rocznie, czyli ok. 11 proc. całej emisji zakładu. Dwutlenek węgla jest oczyszczany i przekształcany w skroplony dwutlenek węgla, a płynny dwutlenek węgla jest wykorzystywany do produkcji wodorowęglanu i węglanu sodu, czyli sody oczyszczonej i sody kalcynowanej. Substancje znajdują zastosowanie przy dializach i w farmacji, a także w kuchni. Soda oczyszczona to podstawowy składnik proszku do pieczenia. Jak zapewniają przedstawiciele Tata Chemicals, nie ma przeciwwskazań, by wodorowęglan sodu otrzymany z wychwyconego dwutlenku węgla wprowadzać do przemysłu spożywczego czy farmaceutycznego.
Gorąco szkodzi ptakom. Naukowcy z University of Tennessee w Knoxville badają wpływ fal gorąca na ptaki i doszli do wniosku, że podwyższone temperatury zaburzają u ptaków wiele genów związanych z rozrodczością i przyciąganiem partnera. Może to być jedna z przyczyn spadku populacji różnych gatunków. Naukowcy, o czym pisze portal Nauka w Polsce, badali reakcje małych ptaków śpiewających, czyli zeberek, które żyją w Australii. Wybrali je, gdyż ten gatunek doświadcza ekstremalnych wahań temperatur. Eksperyment polegał na tym, że ptaki były wystawiane na czterogodzinne działanie gorąca typowego dla letniego popołudnia. Gorąco zmieniło aktywność setek genów w jądrach i pewną liczbę genów w mózgu, które są odpowiedzialne za przyciąganie partnera. Naukowcy zwracają uwagę, że populacje ptaków dramatycznie malały w czasie ostatnich kilku dekad. Ptaki próbują sobie radzić w trudnych warunkach – u samców, które intensywniej oddychały, dochodziło do mniejszych zmian w aktywności genów.
Jaśniejsze drogi schłodzą miasta. Budowanie jaśniejszych, bardziej odblaskowych dróg może obniżyć temperaturę powietrza i zmniejszyć częstotliwość fal upałów o około 41 proc. Do takiego wniosku, o czym pisze portal ekologia.pl, doszli naukowcy z MiT, którzy przyjrzeli się drogom na wsiach i w miastach w USA. Stwierdzili, że materiały odblaskowe na nawierzchniach mogą zapobiegać gromadzeniu się ciepła i pomagać w przeciwdziałaniu zmianom klimatu poprzez odbijanie promieniowania słonecznego z powrotem do atmosfery. Ten sam efekt dają białe dachy. W miastach ok. 40 procent gruntów jest utwardzonych, a nawierzchnia pochłania promieniowanie słoneczne. Ciepło zaabsorbowane w masie nawierzchni jest stopniowo uwalniane i ogrzewa otaczające środowisko. Może to pogorszyć skutki fal upałów. Jest to jeden z powodów, dla których latem miasta są regularnie o kilka stopni cieplejsze niż pobliskie obszary wiejskie i zielone przedmieścia. Rozwiązanie jest proste – gdy w nawierzchniach zastosuje się jaśniejsze dodatki, kruszywa, beton i powłoki odbijające światło, wówczas więcej promieniowania trafi z powrotem w kosmos.