Nieważne jest to, ile dyplomów powiesisz na ścianie lub ile zer masz na koncie, albo jak dużo języków znasz. Ważne jest, żeby robić to dla siebie – mówi Ewelina Kamińska, genetyczka, która ukończyła studia na Uniwersytecie w Nottingham na kierunku genetyka ludzka. Doktoryzuje się w dziedzinie epigenetyki na Uniwersytecie Ludwiga-Maximiliana w Monachium. Ewelina jest jedną z ambasadorek kampanii społecznej „Dobra dla Ciebie? Idealna dla siebie”, którą wymyśliła projektantka mody Marta Banaszek.

Co w dzisiejszym świecie oznacza być kobietą naukowczynią? Jak postrzegane są kobiety w środowisku naukowym, łatwiej im rozwijać się naukowo czy trudniej niż mężczyznom?

W nauce panuje pewien trend. O ile na kierunkach biologiczno-chemicznych studiuje sporo kobiet, o tyle na poziomie doktoratu i wyżej jest ich coraz mniej. Istnieje swego rodzaju szklany sufit, który zatrzymuje kobiety przed osiąganiem najwyższych uczelnianych stanowisk. Moim zdaniem nie jest jednak tak, że to sami mężczyźni przez lata utkali ten sufit, ponieważ czynników jest wiele. Po pierwsze kobiety w nauce działają znacznie krócej niż mężczyźni. Ba! Dopiero niewiele ponad sto lat temu uzyskałyśmy prawa wyborcze w Polsce. Kiedy my cieszyłyśmy się z możliwości głosowania w wyborach, męskie środowisko naukowe już od dwóch dekad przyznawało Nagrodę Nobla. Patrząc na rolę kobiet w nauce z tej perspektywy, mamy do nadrobienia ogrom zaległości, a zmiany społeczne na ogromną skalę nigdy nie zachodzą z dnia na dzień. I te zmiany dzieją się również na naszych oczach. Kobiety statystycznie są lepiej wykształcone od mężczyzn, potrafią poradzić sobie w sytuacjach kryzysowych, a zarządzając zasobami ludzkimi kierują się empatią. Teraz potrzebujemy w naszym kraju jak najwięcej kobiet-idolek, które będziemy mogły podziwiać i naśladować właśnie w świecie naukowym.

Dlaczego ciągle jest ich za mało?

Schody zaczynają się, gdy kobieta chce założyć rodzinę. Nie ma realnych systemowych rozwiązań, ułatwiających kobietom powrót do pracy, nawet na część etatu, z maluszkiem przed trzecim rokiem życia. Praca w nauce jest pod tym kątem dość łaskawa, ponieważ często można ją wykonywać w elastycznych godzinach, ale młode mamy bez wsparcia rodziny mimo wszystko nie mogą się wyrwać z domu nawet na kilka godzin. To jest problemem w wielu krajach, nie tylko w Polsce. Na szczęście coraz więcej mężczyzn korzysta z urlopu rodzicielskiego, są również bardziej świadomi swojej roli w wychowywaniu dzieci. Panowie przestają „pomagać w domu”, a stają się partnerami sprawiedliwie dzielącymi obowiązki domowe. O ile na poziomie rodziny dochodzi już do społecznego przełomu w myśleniu o karierze matki pracującej, o tyle rozwiązania systemowe zostały daleko w tyle za naszymi potrzebami.

Co konkretnie przeszkadza kobietom rozwijać skrzydła?

Ostatnimi klockami budującymi wspomniany szklany sufit są przeświadczenia i oczekiwania społeczne. Jeśli naukowczyni lub profesora (celowo używam tutaj formy „profesora” zamiast „profesorka”) wyjeżdża na kilkudniową konferencję, to często jest pytana „a co zrobiłaś z dziećmi?”, nigdy jednak w takich sytuacjach nie zadaje się tego pytania młodym ojcom-naukowcom. Komplikacje związane z powrotem do pracy po porodzie powodują, że wiele kobiet decydując się na założenie rodziny ucieka ze świata akademickiego i podejmuje stabilną, lepiej płatną pracę w przemyśle lub pełni mniej istotne i mniej odpowiedzialne funkcje na uczelni. I to jest ten kawałek szklanego sufitu, który same sobie dokładamy, zamykając drzwi do wielkich karier. Znam mamy trójki dzieci, które twierdzą, że praca naukowa jest bardzo elastyczna i wręcz idealna dla młodych mam. Jestem pewna, że nie brakuje nam kompetencji, a jedynie odwagi, by udźwignąć obie role – matki i naukowczyni – w jednym.

Kobieta w nauce… kojarzy się nam raczej z panią w laboratorium, w otoczeniu książek, skupioną tylko na swojej pracy. Tak kreowane były kobiety w nauce, tymczasem Maria Skłodowska-Curie była świetną pływaczką, przemierzała Paryż na rowerze, jako jedna z pierwszych kobiet uzyskała prawo jazdy. To oblicze kobiecości zostało jakby zatarte czy też masz takie spostrzeżenia? Czy dziś ten świat wygląda inaczej?

Obraz naukowca jako chcącego zawładnąć światem mężczyzny-samotnika, spędzającego całe dnie w laboratorium, ubranego we flanelową koszulę lub biały fartuch, był intensywnie kreowany przez popkulturę. Gdy poprosimy dzieci o narysowanie naukowca, to większość z nich właśnie tak nas przedstawi. Dopiero będąc na studiach genetycznych zdałam sobie sprawę, że moi profesorowie to niezwykle ciekawe osoby, które poza zamiłowaniem do swoich przedmiotów grają w zespołach rockowych, podróżują kamperami, uprawiają sporty ekstremalne, są po prostu ciekawymi osobami bez względu na wiek czy płeć. Generalnie w Wielkiej Brytanii, gdzie studiowałam, płeć miała we wszystkim znikome znaczenie.

Maria Skłodowska-Curie była człowiekiem renesansu. To ciekawa świata matka, żona, kobieta poświęcona nauce, która jednak nie zapominała o aktywności fizycznej i o przyjaciołach. Myślę, że pęd naszych czasów znacznie skrócił nam dobę, dlatego trudniej nam jest zajmować się czymś innym poza pracą. Kiedyś częściej można było spotkać lekarzy piszących wiersze, filozofów znających matematykę czy historyków zakochanych w fizyce. Obecny system edukacji wymaga od nas specjalizacji na bardzo wczesnym etapie życia. Oczekuje się, że w wieku 23 lat, zanim jeszcze dojrzeje nasza kora przedczołowa, będziemy już po doktoracie, z doświadczeniem zawodowym i sukcesami. Kiedy mamy w takim razie odkrywać świat, nawiązywać relacje, uczyć się na błędach, odpoczywać i dojrzewać do skomplikowanych, naukowych koncepcji, których nie można przecież pojąć próbując je zakuć, zdać i zapomnieć tuż po egzaminie? Nie rozwijamy nowych pasji, bo zmęczeni spędzamy całe wieczory na Netflixie. Mówimy o depresji, wypaleniu zawodowym, szklanych sufitach i wciąż zapominamy, że sami często stajemy się własnym ograniczeniem.

Co według Ciebie jest w życiu ważne?

To, czego dopiero się uczę, to życie w zgodzie ze swoimi wartościami. Wyznaczanie tych wartości, poznawanie ich, podejmowanie własnych decyzji bez względu na oczekiwania otoczenia. Życie na własnych zasadach. To jest ważne. Nieważne jest to, ile dyplomów powiesisz na ścianie lub ile zer masz na koncie, albo jak dużo języków znasz. Ważne jest, żeby robić to dla siebie.

Wzięłaś udział w mojej kampanii: „Dobra dla Ciebie? Idealna dla siebie”. Co w Twojej ocenie kryje się pod tym hasłem?

Hasło tej kampanii od razu do mnie przemówiło. Większość swojego życia spędziłam starając się być idealna dla wszystkich wokół, ale niekoniecznie dla siebie. Sama nie wiedziałam, czego mam od siebie oczekiwać. Decyzje podejmowałam bezwiednie zastanawiając się, co powiedziałaby moja mama albo cała rodzina. Bałam się podejmować ryzyko, bo co ludzie powiedzą, jeśli mi się nie uda? Bałam się nawet rezygnować z projektów, bo ktoś się na mnie obrazi za brak zaangażowania. Jako doktorantka żyłam pod dyktando oczekiwań środowiska. Ciągle walczyłam, żeby być wystarczająco dobra. W pewnym momencie zobowiązań było tak wiele, że przestałam o sobie myśleć, zapomniałam kim jestem, co lubię, jak chcę wyglądać. To pociągnęło za sobą konsekwencje, między innymi zdrowotne. Wtedy nastąpił przełom. Podjęłam wówczas trudną decyzję – postanowiłam pytać siebie, co jest dla mnie ważne. Wciąż się tego uczę. Jeśli chcę zbawiać świat, to muszę zacząć od siebie i swojego własnego ogródka.

Czy inne kobiety są dla Ciebie źródłem inspiracji? Kto z Twojego najbliższego otoczenia miał wpływ na rozwój Twojej kobiecości, czy sama odnalazłaś siebie?

Wspomniana Maria Skłodowska-Curie – Polka, patriotka, naukowczyni, laureatka dwóch Nagród Nobla. To po niej na drugie imię mam Maria i od kiedy pamiętam jest moją idolką. Dzięki niej i swojej mamie, która do dziś jest moją najlepszą przyjaciółką, odnalazłam się w świecie nauki. Uwielbiam też studiować biografie wielkich kobiet, które w historii są boleśnie pomijane. Co ciekawe, to jednak mężczyźni zawsze byli moimi mentorami.

Jakie wspólne wartości łączą kobiety tej kampanii?

Przed pierwszym spotkaniem ambasadorek kampanii, jako naukowczyni i outsiderka bałam się, że będę tą jedną dziewczyną, która nikogo nie zna i podpiera ścianę. Okazało się, że moje obawy były zupełnie bezpodstawne, bo wszystkie od pierwszej chwili czułyśmy, jakbyśmy się znały od lat! Wystarczył jeden uśmiech, aby zacząć rozmowę. Ta otwartość to słowo klucz. Kobiety, które są idealne dla siebie tryskają pozytywną energią i są wsparciem dla innych.

W mojej kampanii swego rodzaju manifest prezentowały dotychczas kobiety, uważam jednak, że często wspierająca rola mężczyzn jest pomijana. Z tego powodu planuję rozszerzyć kampanię zapraszając do uczestnictwa również Panów czy myślisz, że to dobry krok?

Oczywiście! Feminizm źle się kojarzy, ponieważ zdarza się, że mężczyzn uważa się za wrogów kobiet. Mówmy o równych prawach, równych płacach, równych szansach mając przed sobą przedstawicieli obu płci. Prawdziwa dyskusja zaczyna się wtedy, gdy kobiety przestają poklepywać się po plecach, a zaczynają dyskutować z mężczyznami. Wspierajmy się wzajemnie. Presja wywierana na mężczyzn w tych czasach jest zabójcza i to dosłownie, ponieważ co minutę na świecie jeden mężczyzna odbiera sobie życie. Kampania społeczna zrzeszająca kobiety i mężczyzn to byłoby naprawdę cudowne przedsięwzięcie!

Na koniec proszę, jeśli możesz zdradź, nad czym teraz pracujesz?

Obecnie jestem zaangażowana w niezwykły projekt edukacyjny – startup How2 edu. To jedyna aplikacja dla dzieci w Polsce i prawdopodobnie jedyna na świecie, która zawiera elementy podstawy programowej, techniki skutecznej nauki oraz well-beingu. Dzięki niej dzieci uzupełniają szkolną wiedzę o kompetencje XXI wieku, których bardzo brakuje na rynku pracy. Rodzice i nauczyciele mają za to dostęp do szeregu poradników napisanych przez specjalistów. Właśnie finalizujemy prace nad tym, aby aplikacja mogła być pobierana na telefony użytkowników. W międzyczasie popularyzuję naukę, edukuję pacjentów i przebierając nogami czekam na obronę doktoratu, co pozwoli mi kontynuować karierę naukową.

Rozmawiała Marta Banaszek