Znikające lodowce
Lodowiec Marmolada w Dolomitach topnieje w oczach i może zniknąć w ciągu najbliższych 25 lat. Nie jest wyjątkiem. Lodowiec Presena w północnych Włoszech przykrywany jest plandekami, by nie topił się zbyt szybko. Szacuje się, że do 2100 roku zniknie 93 proc. dzisiejszego lodu w Alpach. W ciągu mniej niż stu lat szwajcarskie lodowce straciły ponad połowę objętości.

Niestety, ostatnie wakacje były upalne na całym świecie. W szwajcarskiej części Alp, w wiosce Zarmatt, po raz pierwszy w historii zamknięto letnie trasy narciarskie. Co dalej z jazdą na nartach? Ośrodki narciarskie w Alpach starają się ratować lodowce i nie stracić turystów. Dbają też o naturę w niższych partiach gór. Włoskie Trentino zainwestowało w ekologiczny system naśnieżania, dzięki czemu sztucznym śniegiem można dziś pokryć ponad 90 proc. tras.
Biała plandeka jak lustro
Lodowce topnieją w wyniku zmiany klimatu. Lodowiec Marmolada w Dolomitach na północy Włoch w ciągu dekady zmniejszył się o jedną trzecią. Teraz jest podzielony na fragmenty, a niektóre z nich stają się źródłem wewnętrznego ciepła dla niego samego, co powoduje, że topnieje jeszcze szybciej. Jeśli sytuacja nie poprawi się, to za ćwierć wieku Marmolada zniknie. Zostaną po niej tylko niewielkie warstwy lodu i śniegu, zasilane przez lawiny i osłaniane przez cień wysokich fragmentów skalnych.
Niestety, prognozy klimatyczne nie są optymistyczne. Temperatury będą rosnąć z dekady na dekadę. Obserwując wciąż kurczący się lodowiec Presena w północnych Włoszech naukowcy zdecydowali się go przykryć. W ten sposób chronią go przed roztopieniem. Każdego lata zakrywają Presenę ogromnymi, odbijającymi światło białymi plandekami, które działają jak lustro. Od 1993 roku lodowiec ten stracił ponad jedną trzecią objętości. Presena jest przykrywana natychmiast po zakończeniu sezonu narciarskiego. Z roku na rok plandeki rozkładane są na coraz większej powierzchni. W 2008 roku przykryte było ok. 30 tys. metrów kwadratowych lodowca. Teraz jest to już 100 tys. metrów kwadratowych. Materiał rozwijany jest na granicy między Lombardią a Trentino Alto Adige. Układany jest w długie pasy na wysokości około 3000 m n.p.m. Przykrycie lodowca pomaga ograniczyć topnienie o kilka metrów grubości rocznie.
Skały zamiast lodu
W Szwajcarii, na wysokości 3 tys. metrów nad poziomem morza, powinien leżeć lód. Coraz częściej są tam jednak tylko nagie skały. W lipcu tego roku lodu było tak mało, że pomiary wyszły poza wykresem. Odwilż szkodzi gospodarce Szwajcarii. Zimą brakuje śniegu i na lodowcach pojawia się dużo szczelin. Szwajcarzy boją się, że będą musieli zamykać kurorty narciarskie. Konsekwencje utraty lodu mogą być jednak poważniejsze. Szwajcarskie lodowce są nazywane wieżami ciśnień Europy. Przechowują one zimowy śnieg, a latem osuwają go i dostarczają wodę do europejskich rzek i jezior oraz chłodzą elektrownie jądrowe.
Niemieckie lodowce alpejskie też mogą zniknąć, i to w ciągu 50 lat. Latem łańcuch dostaw wzdłuż Renu został przerwany, ponieważ poziom wody był zbyt niski dla załadowanych statków transportowych. Francuskie elektrownie jądrowe musiały natomiast zmniejszyć moc, gdyż brakowało wody, która miała je chłodzić.
Obecne prognozy sugerują, że do końca stulecia jedyny lód, jaki pozostanie, będzie znajdował się wysoko w górach, powyżej 3500 m. Z szacunków ONZ wynika, że do 2100 roku lodowce w Alpach stracą ponad 80 proc. swojej masy.
Nie ma już ratunku
Każdy lodowiec inaczej reaguje na ocieplenie. Zależy to od wielu czynników, m.in. od jego kształtu oraz dolin, bilansu masy, dynamiki ruchu, kontaktu z wodą morską. Lodowcami rządzi klimat. Trzeba sobie to uświadomić. Dlatego możemy je ochronić tylko przez ochronę klimatu. Musimy przede wszystkim ograniczyć spalanie paliw kopalnych, by nie emitować tyle dwutlenku węgla. Niestety, nawet gdyby udało nam się całkowicie zatrzymać ocieplenie klimatu, to wiele lodowców i tak zniknie. Jest zbyt gorąco, by osiągnęły równowagę. Lodowce na norweskim Svalbardzie tracą na przykład około 8 miliardów ton lodu rocznie. Taka ilość wody wypełniłaby niemal 2000 stadionów narodowych.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku lodowce traciły średnio 20 cm grubości rocznie. Pół wieku później był to już jeden metr. Jeśli proces będzie przyspieszać w tym tempie, to za kolejne 50 lat lodowce będą tracić 2 lub 3 metry grubości na rok.
Właśnie z powodu topnienia lodowców poziom Bałtyku podnosi się od 2 do 4 cm na 10 lat. To poważny problem, bo każdy centymetr wzrostu poziomu morza oznacza większy zasięg fal sztormowych. Dlatego niebawem niezbędna będzie przebudowa infrastruktury brzegowej.
Topi się lód, uwalnia się metan i wirusy
Topniejąca wieloletnia zmarzlina na Syberii uwalnia nie tylko metan, ale też groźne wirusy, które są w niej ukryte od wieków. Tak stało się już z wąglikiem. Zabił on tysiące reniferów i jednego człowieka. Eksperci ostrzegają, że przez topnienie lodowca na Syberii może powrócić też wirus ospy prawdziwej.
Wskaźnikiem, który pokazuje, w jakim stanie są lodowce, jest tzw. bilans masy, czyli różnica między tym, co zasila lodowiec zimą (to znaczy ilością śniegu) a tym, co latem topnieje. Niestety, nie ma tu dobrych wiadomości. Ten wskaźnik dla większości lodowców na świecie jest ujemny. Lodu ubywa szybciej niż dotychczas myśleli naukowcy.
Lodowce są przede wszystkim doskonałymi stabilizatorami i regulatorami przepływu wody w ekosystemie. Latem topnieją i dają wodę rzekom oraz rolnictwu. Zimą zamarzają, przechowując wodę. Bez nich rolnictwo i przemysł będzie musiało opierać się tylko na wodzie opadowej, a deszcze w zmieniającym się klimacie są niepewne.
Lodowce chłodzą powietrze, działają niczym klimatyzacja. Jeśli stopnieją, stracimy chłodzenie, co doprowadzi do kolejnych zmian klimatu. Poza tym w każdej warstwie lodowca setki tysięcy lat temu uwięzione zostały małe bąbelki z prastarym powietrzem. Analizując ich skład, możemy dowiedzieć się, jaka była atmosfera w danych epokach: jakie było stężenie dwutlenku węgla, metanu i innych gazów oraz zanieczyszczeń. Dzięki temu wiemy, jaki był klimat na przestrzeni miliona lat.
Co dalej z narciarzami?
Z powodu zmian klimatycznych roztopił się lodowiec Chacaltaya w Boliwii, niegdyś najwyżej położony ośrodek narciarski na świecie. Niedługo także w Europie będziemy musieli zapomnieć o szusowaniu w takich miejscach. Jednak ośrodki narciarskie w Alpach robią wiele, by przyciągnąć do siebie turystów nie tylko na lodowce. Wprowadzają coraz więcej ekologicznych rozwiązań i jak tylko mogą, chronią naturę. W San Martino di Castrozza w Trentino dbają na przykład o zrównoważony rozwój oraz oszczędne gospodarowanie zasobami naturalnymi. Wyciągi napędzane są energią pochodzącą z elektrowni wodnych, co znacząco wpływa na redukcję dwutlenku węgla. Zainwestowano tam w ekologiczny system naśnieżania. Dzięki temu sztucznym śniegiem można pokryć ponad 90 proc. tras. Systemy naśnieżania wykorzystują tylko powietrze i pochodzącą z deszczówki wodę. Gdy śnieg topnieje, niemal cała woda gromadzona jest w rezerwuarach, a następnie wykorzystywana do ponownej jego produkcji.
Ponad 30 proc. terenu Trentino objęte jest ochroną. Aż 74,8 proc. nieczystości miejskich podlega segregacji. Na stoku Pejo 3000 w dolinie Val di Pejo całkowicie zakazano na przykład używania naczyń jednorazowych produkowanych z tworzyw sztucznych. Wszyscy zdają sobie sprawę z problemu. Tylko jeśli wybierzemy życie w zgodzie z naturą, nadal będziemy mogli szusować na stokach, choć niebawem już nie na lodowcach.