Ludzki dramat milionów Ukraińców i zniszczenie gospodarki rozwijającego się do niedawna kraju to nie są jedyne konsekwencje brutalnej wojny za naszą wschodnią granicą. Coraz więcej mówi się o mało oczywistych, a niezwykle dojmujących następstwach związanych z zanieczyszczeniem środowiska oraz o ich długofalowym wpływie na klimat tej części Europy.

Ukraina płonie i zamienia się w pustynię, dosłownie i na wielkim obszarze. Każdego dnia na miasta, wsie, składy paliw i broni, zakłady przemysłowe oraz skryte wśród lasów i pól okopy spadają niezliczone ilości pocisków – szacuje się, że armia rosyjska może ich używać nawet do 60 tysięcy dziennie. Do tego należy dodać miny, bomby lotnicze czy zniszczenia powodowane ruchem wojsk zmechanizowanych. A przecież broniący się i kontratakujący Ukraińcy także, chcąc nie chcąc, dokonują ogromnych zniszczeń.

Efekty tego są dramatyczne nie tylko dla ludzi i gospodarki, ale też środowiska naturalnego. Wśród problemów, z którymi zmaga się Ukraina, można wymienić gigantyczne pożary, ale też miliony ton unoszących się ku atmosferze toksycznych gazów, skażenie wód i gleb, zniszczenie zasobów leśnych, śmierć zwierząt i przerwanie naturalnych ekosystemów, w których dotychczas bytowały. Skutki wojny odczuwane są nawet w Morzu Czarnym – prawdopodobną przyczyną wyjątkowo wysokiej śmiertelności żyjących tam delfinów są fale akustyczne emitowane przez sonary operujących w tym rejonie okrętów podwodnych.

Ukraina już zapowiada, że po wojnie będzie się domagać przed sądami gigantycznych odszkodowań od najeźdźcy. Nawet jeśli jednak starania te zakończyłyby się sukcesem (co dziś wydaje się wątpliwe), w wielu przypadkach mogłaby to być jedynie finansowa rekompensata za poniesione straty, bez realnej możliwości ich naprawy w perspektywie jednego czy dwóch pokoleń. Chodzi między innymi o odtworzenie prastarych drzewostanów czy środowisk bytowania niektórych gatunków fauny.

Powietrze rozgrzane do czerwoności

W pierwszych dniach wojny oczy całego świata zwrócone były nie tylko na Kijów, ale też na znajdującą się na północ od ukraińskiej stolicy dawną elektrownię atomową w Czarnobylu. Mimo ogromnego zagrożenia, w jej okolicach doszło do starć wojennych. Szczęśliwie nie wykryto w związku z tym istotnego wzrostu promieniowania radioaktywnego. Wokół skażonej strefy rozgorzały jednak niszczycielskie pożary, obejmujące tysiące hektarów lasów. W ten sposób zniszczone zostały cenne zasoby przyrodnicze. Doszło też do rozgrzania powietrza na ogromną skalę. A przecież należy mieć na uwadze, że nie było to wydarzenie jednostkowe. Pożarów w ogarniętej wojną Ukrainie zapłonęło bez liku – setki większych i tysiące mniejszych. Łączny ich wpływ na klimat może już być zauważalny.

W szczególności warto zwrócić uwagę na pożary, które rozgorzały w wyniku ostrzału i bombardowań zakładów przemysłowych produkujących chemikalia, a także różnego typu baz i paliw. W tym przypadku oprócz wysokich temperatur problem stanowią ogromne ilości toksycznych substancji uwalnianych do atmosfery, a także wnikających w glebę i przedostających się do wód gruntowych, rzek i jezior.

Miało być mniej węgla, a będzie więcej?

Od lat Europa stawia sobie za cel odejście od paliw kopalnych jako źródła energii. Na cenzurowanym w szczególności były elektrownie i elektrociepłownie oparte na węglu, powszechnie uznane za przestarzałe i wysokoemisyjne. Wojna w Ukrainie postawiła decydentów w nowej, nieoczekiwanej sytuacji. Realia geopolityczne sprawiły, iż priorytetem stało się przede wszystkim uniezależnienie się od dostaw rosyjskiego gazu. Wymusza to istotną zmianę polityki. Przejście na odnawialne, zeroemisyjne źródła energii nadal jest celem nadrzędnym, lecz droga do niego stała się dłuższa i bardziej wyboista. Wobec niemożności zaspokojenia wszystkich potrzeb, wielu ekspertów opowiada się za szerszym wykorzystaniem węgla, przynajmniej w okresie przejściowym. Postuluje się wprawdzie szybką modernizację elektrowni wykorzystujących ten rodzaj paliwa, tak by były one mniej inwazyjne dla środowiska i klimatu, niemniej wdrożenie takiej polityki będzie swego rodzaju krokiem wstecz. Dlatego też założenie to już teraz jest krytykowane przez polityków, ekspertów i aktywistów proekologicznych, którzy zarzucają cyniczne wykorzystywanie pretekstu, jakim jest wojna, do spowolnienia tempa zmian transformacji energetycznej.

Wojna brudzi i… oczyszcza

Podkreśla się, że ruch tysięcy ciężkich maszyn bojowych napędzanych hektolitrami paliwa – czołgów, transporterów, dział samobieżnych, samolotów, śmigłowców – również przyczynia się do wzrostu emisji dwutlenku węgla i innych niepożądanych substancji, wpływających na klimat. Z drugiej jednak strony należy podkreślić, że kwestia ta nie jest bynajmniej tak jednoznaczna, jak z pozoru mogłoby się wydawać. Jednocześnie bowiem mamy do czynienia z zamarciem dużej części ukraińskiej gospodarki i szeroko rozumianego życia społecznego, co z kolei przekłada się ujemnie na emisyjność. Wiele zakładów przestało w ogóle istnieć lub zaprzestało produkcji. Zdecydowanie mniejszy jest też ruch pasażerski i transportowy, zarówno lądowy, jak i powietrzny. Niebo nad Ukrainą jest wyłączone dla samolotów pasażerskich, w dodatku funkcjonują poważne ograniczenia jeśli chodzi o loty z Rosji i do Rosji. W związku z działaniami wojennymi część obywateli Ukrainy zaprzestała aktywności zawodowej i towarzyskiej, ograniczając tym samym używanie samochodów. Zaburzone są też łańcuchy dostaw, realizowane przez auta ciężarowe. Niektóre domostwa – to brutalna prawda – przestały istnieć, nie zużywają więc energii elektrycznej i cieplnej oraz wody. Mieszkańcy pozostałych zaś poddani są wojennemu reżimowi, który zakłada oszczędzanie prądu czy wymusza okresowe zaciemnienia, minimalizujące ryzyko ostrzału i nalotów. Spada też konsumpcja, co dodatkowo hamuje produkcję przemysłową – efektem tego jest zmniejszenie poziomu emitowanych zanieczyszczeń.