We Lwowie zostawiła prężnie działającą pracownię sukien ślubnych i wieczorowych, liczne klientki, które zachwycały się jej ręcznie malowanymi motywami na zaprojektowanych i uszytych na miarę kreacjach, zostawiła też rozkwitającą miłość w związku, który miał się na koniec lata zakończyć ślubem i wymarzonym miodowym miesiącem. Po wybuchu wojny w Ukrainie Oldze Słovej w jeden dzień cały świat wywrócił się do góry nogami. Ale mimo przeciwności losu szczęście jej nie opuściło.

Olga jest jedną z kilku milionów przymusowych ukraińskich imigrantów, którzy znaleźli schronienie w Polsce. Kiedy 13 marca rosyjskie rakiety uderzyły w Międzynarodowe Centrum Operacji Pokojowych i Bezpieczeństwa w Jaworowie, znajdujące się 40 km od Lwowa, Olga cały dzień spędziła w schronie. Tam dowiedziała się, że w ataku ranny został jej partner, major ukraińskiej armii. To on namówił ją do błyskawicznego wyjazdu z Ukrainy.

Miałam dwie godziny na spakowanie walizek. Znalazłam się z tymi walizkami na dworcu w Warszawie. Nie wiedziałam, co robić w obcym mieście – opowiada Olga. – Z pomocą przyszła wolontariuszka, proponując rejestrację w internetowej bazie dla uchodźców. Potem znalazła dla mnie ofertę zakwaterowania w Łodzi.

Olga otrzymała adres punktu pomocowego w Łodzi, który w kilka dni zorganizowały spółki należące do rodziny Pelion. W jeden weekend pracownicy Darumy przerobili dawne pomieszczenia biurowe na pokoje dla 50 osób, organizując dla nich także jedzenie w firmowej stołówce oraz bezpłatną opiekę medyczną, w tym testy i szczepienia na COVID w należącej do Peliona przychodni Dimedic.

Olga przyjechała do Łodzi późnym wieczorem. – Nie wiedziałam gdzie jestem, co mnie tu czeka, przywiózł mnie jakiś człowiek. Byłam w szoku – mówi Olga. – Tymczasem czekała tu na nas pomoc i życzliwość ludzi. Szukałam pracy, jakiejkolwiek, fizycznej, w magazynach. Nie miało to dla mnie znaczenia, nie chciałam być dla nikogo ciężarem.

Kiedy okazało się jednak, że Olga to utalentowana artystka i projektantka, drogerie Natura, które należą do rodziny Pelion, zaproponowały jej stworzenie małej kolekcji ręcznie malowanych ubrań i organizację aukcji charytatywnej. Zaczęło się szukanie pracowni (spółka Daruma udostępniła jeden ze swoich lokali), kupowanie materiału, farb, manekinów krawieckich i innych rzeczy potrzebnych do pracy.

Zaczęły powstawać pierwsze szkice i projekty, a jednocześnie trwały poszukiwania partnera, który pomógłby nagłośnić aukcję. Pomysł niezwykle spodobał się organizatorom konkursu Miss Polonia, z którym drogerie Natura rozmawiały o współpracy. I tak zrodził się pomysł, że charytatywną aukcję można zorganizować na after party po gali finałowej konkursu Miss Polonia, na które zaproszenie otrzymało 300 znamienitych gości.

To wszystko jest jak we śnie, nie do końca zdaję sobie sprawę z tego, co się dzieje wokół mnie, tyle dobra. Dopiero gdy to wszystko się skończy, będę mogła spojrzeć na to, co przeszłam. Ale w tym szoku okazało się, że w Polsce wciąż mogę realizować się jako artystka – mówi Olga. – Mimo tej całej tragicznej sytuacji, mogę robić to, co kocham.

Olga od 16 lat projektuje ubrania. Sama wymyśla wzory, kroi i szyje, sama inkrustuje, haftuje i maluje na tkaninach etniczne motywy, bardzo popularne w Ukrainie. Jest samoukiem, ale talent miała po kim odziedziczyć – ojciec jest jubilerem, babcie szyły stroje i zachęcały ją do tego zanim jeszcze poszła do szkoły.

W Ukrainie zostawiła nie tylko prężnie działającą pracownię i zakochane w jej talencie klientki, ale także partnera, majora armii ukraińskiej, z którym planowała pod koniec lata ślub i wymarzony miesiąc miodowy. Przed świętami Wielkiej Nocy Igor zadzwonił i poprosił, żeby pilnie wróciła do Lwowa i wzięła z nim ślub. Było ryzyko, że lada dzień może zostać wysłany na front wschodni.

Olga tak opisuje niezwykłość tej sytuacji: - To jest przedziwne, gdy twój ojciec uchodzi za jednego z najlepszych jubilerów, a Ty biegniesz i kupujesz jakiekolwiek, nie do pary obrączki, ważne, że dostępne w twoim rozmiarze. Gdy od 16 lat tworzysz ubrania wieczorowe i ślubne, a w dwie godziny w pierwszym lepszym butiku kupujesz sukienkę do ślubu. Gdy twój przyjaciel jest topowym fotografem ślubnym, a ciebie fotografuje na ślubie ochroniarz, który nie umie używać smartfona. Gdy następnego dnia po ślubie on ma dyżur, a ty wyjeżdżasz za granicę... i to nie w podróż poślubną, ale w bezpieczne miejsce – wspomina Olga.

Dzień po ślubie Olga wróciła do Łodzi kontynuować pracę nad kolekcją.