I ślubuję Ci miłość …

Trzy pokolenia stolarzy w rodzinie musiały zrobić swoje – gdy Jakub Kromski-Chęćka z łódzkiej firmy Oak`n`roll postanowił się oświadczyć swojej narzeczonej Alicji, nie spodobały mu się pierścionki (ani obrączki) ze złota czy srebra. A ponieważ w rodzinie Alicji od trzech pokoleń pracuje się w drewnie, to przyszły mąż i zięć podjął wyzwanie i po nie sięgnął. Tak powstał pierwszy pierścionek, a w zasadzie obrączka z orzecha amerykańskiego.
Teraz obrączki z łódzkiej dzielnicy Dąbrowa, które wyrabia Jakub Kromski-Chęćka, noszą małżonkowie m.in. w USA. Początkowo niewiele na to wskazywało. – W internecie zacząłem zgłębiać tajniki produkcji, jak zrobić obrączkę z drewna, by się nie psuła – wspomina łodzianin. – Posługuję się techniką giętego drewna. Obrączki składają się z kilku warstw drewna giętego na gorąco. Warstwy zapewniają wytrzymałość oraz elastyczność. Tak jak mocna lina składa się z cienkich nitek, tak drewniane obrączki mają warstwy, by mogły służyć latami. Zyskałem dużą wprawę, ale początki były trudne. Spędzałem przy tym całe dnie, dopiero za dwudziestą próbą udało mi się stworzyć ładną obrączkę, dziewiętnaście było nieudanych.
Jakub Kromski-Chęćka szybko doszedł do takiego poziomu, że zaczął robić obrączki i pierścionki na zamówienie. Komplet robi w dwa-trzy dni, a najważniejsze jest spotkanie z klientem. Te dwie godziny pozwalają poznać oczekiwania przyszłych użytkowników drewnianej biżuterii.
Łodzianin robi obrączki z drzew polskich i egzotycznych. Biżuteria powstaje m.in. z buku, jesionu, brzozy, czereśni, dębu, orzecha włoskiego, hebanu, palisandru, padouku, cedru. Ulubione tworzywo to m.in. palisander, buk, jesion, brzoza, dąb.
Wśród klientów dominują osoby w przedziale wiekowym od 25 do 35 lat, które – jak zauważa artysta – mają nieco inne podejście do rzeczy materialnych i symboli. Nie oczekują, że jeden komplet obrączek będzie im służyć aż po grobową deskę.
– Obrączki są odporne na uszkodzenia mechaniczne, nie łamią się, nie pękają pod wpływem nacisku – mówi artysta. – Nie są natomiast wytrzymałe na chemikalia, nie należy ich też nosić np. na siłowni podczas dźwigania sztangi. Mogą się wówczas porysować, zniszczyć się może warstwa lakieru, ale da się to poprawić. Do tej pory trafiły do mnie trzy obrączki do renowacji, jeśli będzie się o nie dbało lub odnawiało co jakiś czas, to naprawdę długo posłużą.

Ceny tradycyjnych obrączek ze złota czy srebra są bardzo zróżnicowane – można kupić jedną za kilkaset złotych lub kilka tysięcy. W przypadku biżuterii drewnianej takiego rozstrzału nie ma – ceny zaczynają się od 500 zł i dochodzą do 700 zł, choć górny limit mógłby się znacznie zwiększyć, gdyby panu Jakubowi przyszło wykonać nietypowy i skomplikowany projekt.
Po obrączki z drewna nie sięgają tylko młodzi ludzie, ale też osoby, dla których znaczenie mają ekologia i ekologiczny styl życia. – W trakcie rozmów z klientami na targach ślubnych okazało się, że szukają czegoś przyjaznego środowisku, a niektórym złoto kojarzy się z konsumpcją albo zwyczajnie się nie podoba – mówi Alicja Kromska-Chęćka, żona Jakuba i właścicielka pierwszej zrobionej przez niego obrączki.
Część zaobrączkowanych drewnem sięga po wyroby z tego tworzywa, gdyż chcą być blisko natury, lubią np. wędrować po górach, a drewno im się z nimi kojarzy. Jeszcze inni przypisują konkretnym materiałom specjalne właściwości.
– Wybierają obrączki z dębu, gdyż to symbol siły, kojarzy się z ostoją – mówi Jakub Kromski-Chęćka. – Cedr natomiast oznacza cierpliwość, a heban uchodzi za drzewo prestiżowe, za czarne złoto.
Niezależnie od wybranego drewna i tego, co symbolizuje, nietypowe obrączki z Łodzi wyróżnia silna personalizacja. – To nie jest produkcja masowa, nie ma dwóch takich samych obrączek, mimo iż technologia jest ta sama – mówi łodzianin. – To jest rękodzieło, więc każdy projekt jest inny.
Część klientów ma bardzo sprecyzowane oczekiwania co do wyglądu pierścionka czy obrączki, inni zdają się na twórcę. Pan Jakub pamięta klienta, który zamówił pierścionek dla żony. Nie wiedział nawet, z jakiego drewna ma być wykonany, jakiego koloru. Łodzianin musiał zadać całą serię pytań uzupełniających i dopiero wówczas udało się nieco doprecyzować projekt.

Nie ze wszystkimi klientami można się spotkać, czasem musi wystarczyć konsultacja telefoniczna. W takiej sytuacji klienta czeka wycieczka do jubilera: chodzi o dokładny pomiar palca, by dobrać rozmiar biżuterii. Ta metoda z reguły się sprawdza, tylko raz trzeba było poprawiać obrączkę, gdyż rozmiar nie do końca pasował.
Pan Jakub dlatego nie przyjmuje zleceń na ostatnią chwilę, choć – jak od każdej reguły – zdarzył się wyjątek. Była nim para artystów cyrkowych z Łodzi, którzy chcieli się pobrać, a obrączki zamawiali zaledwie kilka dni przed ceremonią. Twórca się zgodził, choć – jak twierdzi – było to duże wyzwanie. Zabrakłoby bowiem czasu na ewentualne poprawki. Z tego powodu nie było też możliwości wysłania obrączek, narzeczeni musieli odebrać je osobiście i od razu przymierzyć. Na szczęście nie było konieczności wprowadzania zmian.
Nie wszystko jednak się udaje. Łodzianin musiał odmówić mężczyźnie, który poprosił go o zrobienie pierścienia Atlantów. – Nie udało mi się wykonać tego pierścionka w sposób satysfakcjonujący mnie ze względu na specyfikę drewna. Zaproponowałem klientowi inne rozwiązanie, pierścień z kamieniem na kształt sygnetu – mówi twórca.
Łodzianin już planuje kolejne projekty. Starsza klientka poprosiła o pierścionek, który łączy drewno z kamieniem. Biżuteria się udała, a na rynku nie ma podobnych akcesoriów. Wygląda więc na to, że artysta znalazł swoją niszę.
Biżuteria powstaje w małym warsztacie, to taka manufaktura przydomowa. Jest to jednak zajęcie poboczne, pan Jakub – podobnie jak żona -– jest fotografem i na tym skupia się jego główna działalność zawodowa. Widać to choćby po katalogach z obrączkami czy na stronie internetowej firmy. Niewykluczone jednak, że przygotowanie biżuterii będzie zajmować więcej czasu i stanie się większą niż dotychczas częścią pracy.
Kliknij na zdjęcie żeby powiększyć