Do tej pory wśród kobiet bardzo brakowało siostrzeństwa. Często spoglądamy na siebie z zawiścią, nie życzymy sobie dobrze, nie wspieramy się. Widzę, jak to powoli się teraz zmienia. Jednak ta zmiana nastąpi tylko wtedy, gdy same weźmiemy się za siebie. Każda z nas jest unikatowa, jedyna, możemy z tego czerpać niesamowite korzyści – mówi Marta Jarczewska, aktorka teatralna, filmowa i serialowa, w rozmowie z Martą Banaszek, projektantką mody, która wymyśliła kampanię społeczną „Dobra dla Ciebie? Idealna dla siebie”.

Idea kampanii zrodziła się w przymierzalni w moim studiu mody w Warszawie, gdzie często w dyskretnych warunkach kobiety, moje cudowne klientki, „obnażają” swoje troski życia. Czy w swojej pracy doświadczasz podobnych sytuacji?

Na planie trudniej o dyskrecję i poufne rozmowy, często są to szybkie, przelotne spotkania. Jednak, gdy pracuje się przy jakiejś produkcji dłużej, tworzy się rodzaj pięknej, planowej rodziny. W Teatrze Powszechnym w Łodzi, gdzie pracuję, mamy wspaniały zespół, często wspólnie spędzamy czas poza pracą, wspieramy się, jeździmy razem na wakacje. Niesamowicie to doceniam. Tu jest łatwiej o amatorską grupę wsparcia. Rozmowy w garderobach, na próbach. To są wspaniali ludzie i wiem, że mam ogromne szczęście pracować z taką teatralną rodziną. Mamy do siebie ogrom zaufania, pomagamy sobie. Często też praca nad rolą może być pewną formą autoterapii. Na pewno jest bardzo rozwijająca. Szczególnie, gdy musimy zagrać coś zupełnie wbrew sobie. To w zasadzie ciągła podróż, gdzie mijamy kolejne stacje nieznanych miejsc.

Masz rolę, która była dla Ciebie najważniejsza?

Każda rola jest dla mnie najważniejsza. Szczególnie w momencie jej tworzenia. Nigdy nie sugeruję się jej wielkością, a tym, co jest do zagrania. Staram się cieszyć z każdego, nawet najmniejszego zadania na scenie. Wiem, że dzięki temu mogę się rozwijać. Uwielbiam komedię. Kiedyś, tuż po szkole, panicznie się jej bałam, miałam wrażenie, że nie podołam, że nie wiem, jak to grać, że się nie nadaję. Miałam szczęście trafić w teatrze na świetnych ludzi – przewodników po tym komediowym świecie: reżyserów, kolegów aktorów, którzy pokazali mi ten świat. Komedia jest trudną sztuką. Trzeba ją grać uczciwie i na sto procent. Każdy problem, wpadka, gra słowna czy gag, który dla widza ma być śmieszny, musi być zagrany na poważnie. Tylko wtedy to działa. Często komedia jest partyturą muzyczną, liczy się tempo, rytm, ogromna sprawność aktorów. W naszym teatrze bardzo zależy nam na wysokiej jakości komedii, pracujemy nad tym, by przez śmiech skłonić do refleksji, zwrócić uwagę na problemy współczesnego świata, na nasze przywary... Uwielbiam role kostiumowe. To takie trochę spełnianie dziecięcych marzeń, przenoszenie się w inny świat. Teraz mam szczęście grać z serialu „Korona królów. Jagiellonowie” postać Barbary Cylejskiej, królowej Węgier i Czech. To wspaniała przygoda. Postać Barbary jest też nietuzinkowa, nie była to grzeczna i ułożona królowa, czyli wspaniała rola do grania. Jest to kolejne marzenie, które uważam za spełnione.

A rola w sztuce „Maria” inspirowanej życiem Marii Kwaśniewskiej, medalistki olimpijskiej, bohaterki wojennej (słynne jest jej zdjęcie z Hitlerem, na którym jako jedyna nie unosiła ręki w nazistowskim pozdrowieniu)? Wykonałaś tam niezwykle poruszającą interpretację utworu: „Ta ostatnia niedziela”. Czy to początek czegoś nowego?

„Maria” jest w moim odczuciu bardzo ważnym spektaklem, niezwykle aktualnym i trudnym. Gram tam jedną z Marii Marię Brzemienną oraz w scenie czasu wojennego śpiewam „Ostatnią niedzielę”. Po premierze powiedziałam kompozytorowi, Marcinowi Nenko, że jeszcze rok wcześniej nie zaśpiewałabym tego tak, jak teraz. Dzięki różnym projektom, które tworzyliśmy ze znajomymi w trakcie pandemii, śpiewam odważniej. Mam więcej siły i radości eksperymentowania. Bardzo jestem wdzięczna reżyserowi Adamowi Orzechowskiemu, że postawił mnie przed takim zadaniem. To było trochę takie sprawdzenie siebie, jak się rozwinęłam. Ta podróż przez życie Marii Kwaśniewskiej pozostawiła we mnie refleksję o mnie samej czy ja miałabym tyle odwagi, czy okazałabym tyle serca. W trakcie prób do tego spektaklu wybuchła wojna w Ukrainie. Nagle temat wydał nam się okrutnie aktualny. To są trudne przemyślenia, szczere spojrzenie na siebie, samoocena naszych działań. Dobro jest piękne. Nie jest teraz modne, nie zawsze potrafimy się na nie zdobyć, bo wymaga wysiłku, ale jest największą wartością, jaką mamy.

Co według Ciebie jest w życiu najważniejsze?

Ludzie. Relacje. Tolerancja. Spokój. Znajdowanie szczęścia w drobnych, codziennych szczegółach. Dla każdego to jest coś innego. Niektórzy kochają sportowe samochody, wysokie szpilki, sporty ekstremalne i głośne imprezy w klubach. Inni szukają medytacji, spokoju. Ktoś realizuje się jako rodzic, ktoś inny tego nie chce. To jest wspaniałe. To, co dla mnie jest ważne, dla kogoś może być nieistotne. Musimy się na to otworzyć, akceptować. Myślę, że najważniejsze jest znalezienie tego, co nam daje szczęście, jakie są nasze marzenia, czego tak naprawdę my chcemy. Słuchanie intuicji. Nie jest to łatwe w tym ciągłym pędzie życia. Kiedy odkryjemy, co dla nas jest prawdziwą obfitością, żyje się piękniej, w zgodzie z samym sobą. Wtedy możemy być bardziej dla innych, dzielić się z nimi. Myślę, że to jest w życiu bardzo ważne.

Czy nasz wiek ma znaczenie w rozwoju osobistym? Co możemy powiedzieć 25-letniej kobiecie i tej 50+?

Wiek nie ma znaczenia, jeżeli chcemy się rozwijać. Ma znaczenie w kontekście naszych doświadczeń, a co za tym idzie w kontekście oceny świata. Inaczej myślałam jako dziecko, nastolatka czy teraz, jako trzydziestoletnia kobieta. To jest zupełnie normalne. Inne rzeczy są dla nas najważniejsze w różnym wieku. Wydaje mi się, że uczymy się przez całe życie. Oczywiście, jeżeli jesteśmy na to otwarci, ciekawi świata, głodni poznawania. To, co powiedziałabym każdej kobiecie, to żeby cały czas się rozwijała i słuchała siebie, bo intuicja ma ogromną moc. Powiedziałabym jej, że zawsze jest dobry czas, żeby zacząć się uczyć, oswajać się sama ze sobą, zacząć się akceptować, odkrywać zupełnie nowe rzeczy. Zawsze jest dobry czas, żeby dbać o siebie.

Wzięłaś udział w mojej kampanii: „Dobra dla Ciebie? Idealna dla siebie”. Co w Twojej ocenie kryje się pod tym hasłem?

Ta kampania jest wspaniałą inicjatywą. Bardzo Ci dziękuje za zaproszenie do niej. To ogromne wyróżnienie. Dla mnie to hasło oznacza dbanie o siebie. Zauważanie siebie. Odkrywanie swoich potrzeb. Nie mówię tu tylko o wizycie u kosmetyczki czy treningu, bo często tylko w takim zakresie pojmujemy ogólne „dbanie o siebie”. Chodzi o zmierzenie się z naszymi prawdziwymi potrzebami, o słuchanie swojego ciała, asertywności, kiedy coś nam nie służy. Akceptacji tego, jakie jesteśmy, z naszymi wadami i zaletami. Nie chodzi teraz o to, żeby nad sobą nie pracować, ale bez akceptacji nic nie zmienimy. „Dobra dla Ciebie? Idealna dla siebie” – to czas pokochania siebie. Nie wobec innych ludzi i ich oczekiwań. Wobec siebie. Odkrycie swojej wewnętrznej „mocy”.

Ile czasu zajęło Ci bycie „dobrą dla kogoś”, nim zaczęłaś zwracać uwagę na siebie? Co takiego sprawiło, że dostrzegłaś samą siebie?

Cały czas się tego uczę. Nie było jakiegoś przełomowego momentu, który wskazał mi drogę. To była seria spotkań z cudownymi ludźmi, którzy pokazali mi różne narzędzia, powoli otwierali oczy. To mozolna i powolna praca. Drobne decyzje, przemyślenia, lektury. Mam wrażenie, że jak wejdzie się na ścieżkę odkrywania, to nagle widzi się szerzej. Zauważa się ludzi, którzy pracują nad tym samym, dzielą się swoją energią, pokazują różne ścieżki. Cały czas dostrzegam samą siebie po kolejnym kawałeczku.

Czy inna kobieta może być źródłem inspiracji dla Ciebie? Kto z Twojego najbliższego otoczenia miał wpływ na rozwój Twojej kobiecości, czy sama może odnalazłaś siebie?

Wiele kobiet które spotykam na swojej drodze, jest dla mnie inspiracją. Nie mam jednego autorytetu, guru. Na pewno ogromny wpływ mają na mnie moja mama i babcia. To silne, wspaniałe kobiety. Inspiracja to dla mnie ogromna przestrzeń. Zarówno w pracy nad rolą, jak w życiu prywatnym. To może być obraz, film, spacer po łące, rozmowa z przypadkowo spotkaną osobą, spektakl, obserwacja w kawiarni. U mnie to wszystko jest połączone. Nie lubię takiego radykalizmu podążania jedną ścieżką, słuchania jednej osoby. Każdy z nas ma prawo do pomyłki. Wolę drogę, którą mogę sama sprawdzać. Ufam tylko tym nauczycielom, którzy przyznają się do tego, że mogą być w błędzie i zachęcają do sprawdzania, do wątpienia.
Myślę, że niestety wśród kobiet bardzo brakowało do tej pory siostrzeństwa. Często spoglądamy na siebie z zawiścią, nie życzymy sobie dobrze, nie wspieramy się. Widzę, jak to powoli się teraz zmienia. Jednak ta zmiana nastąpi tylko wtedy, gdy same weźmiemy się za siebie. Wspaniała jest wymiana doświadczeń i wzajemne inspiracje. Każda z nas jest unikatowa, jedyna, możemy z tego czerpać niesamowite korzyści. Uczyć się od siebie, pokazywać świat, zwracać uwagę na różne rzeczy. Każde spotkanie, nawet minięcie się na ulicy, może być inspirujące. Choćby styl, sposób poruszania się, fryzura, rozmowa, zainteresowania. Zauważyłam, jak rzadko się nawzajem komplementujemy i jak bardzo nie potrafimy przyjąć tych komplementów. Kiedyś nie miałam odwagi, ale teraz, gdy widzę na ulicy czy w sklepie kobietę, która ma niesamowity uśmiech, piękną sukienkę, zawsze jej to mówię. Widać, że zawsze są zaskoczone, ale potem pojawia się uśmiech. Mówmy sobie takie rzeczy! Uśmiechajmy się do siebie. To drobiazgi, a zmieniają dzień na lepszy. Dziewczyny poprawiajmy sobie nawzajem korony!

Jakimi wartościami – w Twojej ocenie – należy kierować się w życiu, by być szczęśliwą i móc tym szczęściem dzielić się z innymi kobietami.

Tak jak już wspomniałam wcześniej, akceptacja siebie, pokochanie siebie, to po pierwsze. Dzięki temu możemy się otworzyć na innych i być dla nich wsparciem, inspiracją, ale też dzielić z nimi troski i radości. Dla mnie dużym motorem napędowym jest cieszenie się z każdego drobiazgu, zauważanie momentu, życie tu i teraz. Staram się nie rozpamiętywać tego, co było i nie wychodzić za bardzo naprzód. Ważny jest moment tutaj. Taka uważność to moim zdaniem składowa szczęścia. Jeżeli cały czas pędzimy naprzód, czekamy na coś czy myślimy o tym, jak kiedyś było, nie mamy szansy cieszyć się tym, co jest. Myślę, że to też wiąże się z praktyką wdzięczności. Brzmi to górnolotnie, może szamańsko, ale takie codzienne dziękowanie za wszystko co mamy, co nas spotkało, jacy ludzie nas otaczają, pozwala nam zauważyć piękno życia. Pozwala zatrzymać się na moment i zauważyć może to słowo ma w naszych głowach pejoratywny wydźwięk że jesteśmy wystarczający. Taka praktyka pomogła mi bardzo w lockdownie w trakcie pandemii. Polecam ją szczerze każdemu.

Jakie wspólne wartości łączą kobiety naszej kampanii?

Siła, piękno, mądrość, odwaga, dystans do siebie i mnóstwo poczucia humoru.

W mojej kampanii swego rodzaju manifest zaprezentowały dotychczas kobiety, uważam jednak, że często wspierająca rola mężczyzn jest pomijana. Z tego powodu planuję rozszerzyć kampanię zapraszając do uczestnictwa również Panów. Czy myślisz, że to dobry krok?

Myślę, że to wspaniały pomysł. Mężczyźni we współczesnym świecie też mierzą się z wieloma stereotypami, kategoryzacją i problemami. Szukają miejsca i roli dla siebie. Ich wsparcie jest ogromnie ważne. Powinniśmy się wspierać wszyscy nawzajem, bez generalizowania, bez kategoryzowania. Dbać o lepszy, piękniejszy i dobry świat ramię w ramię.