Na liście współczesnych złoczyńców klimatycznych zajmuje wysoką pozycję i jest powszechnie odmieniany przez wszystkie przypadki. Należy go najpierw obwinić o wszelkie naturalne katastrofy, a następnie spróbować ograniczyć. Najlepiej od zaraz, bo czasu zbyt dużo nie zostało. Zjawisko non grata, czyli ślad węglowy (ang. carbon footprint).

Ślad węglowy to nic innego jak całkowita ilość gazów cieplarnianych, które są emitowane w sposób bezpośredni lub pośredni. Nie znaczy to, że do grona emitentów-złoczyńców należą tylko duże zakłady przemysłowe, w tym zestawieniu miejsce zarezerwowane jest dla każdego z nas. Wystarczy, że lecimy na wakacje, dojeżdżamy samochodem do pracy czy raczymy się mięsem, zwłaszcza czerwonym. Jak podaje BNP Paribas średnio na Polaka przypada rocznie 10 ton gazów, a czego aż 8 to dwutlenek węgla.

Policz, jak bardzo szkodzisz

Można to zresztą łatwo sprawdzić. W sieci nie brakuje kalkulatorów śladu węglowego, które pozwalają wyliczyć, jak mocno statystyczny Kowalski zaszkodził środowisku naturalnemu. Wystarczy mieszkać w domu jednorodzinnym z ogrzewaniem elektrycznym, klimatyzacją, jeździć samochodem (przeważnie samemu), kupować żywność w opakowaniach (zwłaszcza jednorazowych), a nawet mieć energooszczędne żarówki i w miarę energooszczędne sprzęty w domu, by i tak na końcu przeczytać, że:

Generowana przez Ciebie emisja dwutlenku węgla wynosi 265 proc. średniej polskiej, 318 proc. średniej europejskiej i 444 proc. średniej światowej. (Tak wynika z kalkulatora śladu węglowego BNP Paribas).

Większy ślad, wyższe ceny

Powiększający się ślad węglowy przekłada się nie tylko na degradację środowiska naturalnego, ale też bardziej materialne wskaźniki: m.in. wyższe ceny energii i żywności. Amerykańscy i brytyjscy publicyści oraz stratedzy ostrzegają, że tej zimy wielu najuboższych mieszkańców Wielkiej Brytanii i Europy stanie przed tragicznym wyborem: kupić jedzenie czy zapłacić za możliwość ogrzania się.

- Tej zimy ludzie będą umierać z zimna – przestrzega Bill Blain, strateg rynkowy z Londynu, na którego w swoim felietonie dla The New York Times powołuje się publicysta Thomas L. Friedman. – Gdy ceny energii wzrosną, to koszty zostaną przerzucone nieproporcjonalnie na najuboższych. Nierówności w dochodach zostaną dramatycznie wyeksponowane, gdyż najubożsi staną przed wyborem: ciepło lub jedzenie.

Walczyć, ale z głową

Walka ze śladem węglowym, zmianami klimatu, to historia ciągłych pomyłek. Udowadniają to m.in. członkowie Królewskiego Instytutu Brytyjskich Architektów (RIBA), którzy zwrócili uwagę na to, że błędem było wyburzanie starych, nieenergetycznych budynków i zastępowanie ich energooszczędnymi. W materiale przygotowanym na ten temat przez BBC News, zaznaczają że powinno się odnawiać stare budynki, a nie je burzyć. W pierwszym przypadku bowiem dochodzi do mniejszego zanieczyszczenia środowiska i wytworzenia szkodliwych gazów cieplarnianych.

Mięso i podróże

Okazuje się jednak, że wszyscy możemy się przyczynić do ograniczenia śladu węglowego, choć wymaga to od nas mniejszych i większych wyrzeczeń. Daniel Kraemer i Joe Whitwell w materiale dla BBC News wymieniają cztery główne zasady, zaczynając od naszych domów, przez robienie zakupów, a kończąc na podróżach i zakupach. Warto zadbać o zmniejszenie kosztów użytkowania i ogrzewania domów, np. instalując pompy ciepła czy zmniejszając ogrzewanie. Należy też poprawić izolację ścian, komórek i okien. Kolejny krok dotyczy marnowania żywności i jedzenia czerwonego mięsa.

- Należy zredukować ilość wyrzucanego jedzenia i spożywania mięsa, zwłaszcza czerwonego – podkreślają autorzy materiału. – Na świecie marnuje się od 25 do 30 proc. żywności.

A emisja dwutlenku węgla przeliczana na porcję posiłku również jest ogromna, choć zróżnicowana. Najgorzej w tym zestawieniu wypada wołowina ze wskaźnikiem od 5 do 15 kilogramów dwutlenku węgla na porcję mięsa. W przypadku porcji jagnięciny mowa jest od 3 do 7 kilogramów dwutlenku węgla. Ciekawie wygląda to w przypadku czekolady: produkcja tabliczki czekolady pochodzącej z lasów deszczowych, które są coraz częściej wycinane, wiąże się z wyższą emisją dwutlenku węgla niż w przypadku początkowej skali wołowiny, gdyż wynosi nawet powyżej 7 kilogramów.

Mniej znaczy lepiej

Kolejna rada może się nie spodobać amatorom podróży i to nie tylko powietrznych. „Jeźdź mniej, lataj mniej” – nawołują Kraemer i Whitwell i zaznaczają, że transport jest odpowiedzialny za jedną czwartą globalną emisję dwutlenku węgla. Najgorzej w tym zestawieniu wcale nie wypadają loty krajowe, podczas których na pasażera na kilometr takiego przypadają aż 133 gramy dwutlenku węgla, a jazda samochodem, w którym podróżuje tylko kierowca. Każdy przejechany przez niego kilometr to 171 gram dwutlenku węgla. Jeśli jednak w samochodzie znajdą się cztery osoby, to na każdą z nich przypadną 43 gramy dwutlenku węgla. Najbardziej opłaca się podróżować z przewoźnikiem kolejowym Eurostarem, na osobę na kilometr przypada 6 gram dwutlenku węgla.

Dżinsy równa się woda

Swoje za uszami mają również wielbiciele zakupów odzieżowych, zwłaszcza polujący na nowe kolekcje. Jak wyliczyli ci specjaliści z Organizacji Narodów Zjednoczonych, którzy zajmują się środowiskiem, potrzeba aż 3.781 litrów wody do wyprodukowania jednej pary dżinsów. Wiąże się z tym także emisja 33,4 kilogramów dwutlenku węgla, tyle, ile pochłania przejechanie 111 kilometrów czy oglądanie telewizji lub seansów kinowych przez 246 godzin. Już samo pranie ubrań – ostrzegają specjaliści z ONZ – wiąże się z uwalnianiem plastikowych mikrowłókien i innych zanieczyszczeń do środowiska, skażeniem oceanów i wody pitnej.

Recepta jest prosta: musimy kupować mniej ubrań, tym bardziej, że cykl ich używania jest coraz krótszy. Eksperci z ONZ wyliczyli, że jedną rzecz nosimy statystycznie zaledwie 10 razy zanim się jej pozbędziemy. Kolejna rzecz, jaką możemy zrobić, to zmusić przemysł mody, by wprowadzał na rynek bardziej odpowiedzialne produkty.

Innego wyjścia bowiem nie mamy: postępujące zmiany klimatu nie pozwolą nam na popełnianie zbyt wielu błędów. „The time is now” – jak śpiewa Moloko.