Awokado, ulubiony owoc mafii
Jeśli chcesz dbać o środowisko, zapomnij o jedzeniu awokado. Chociaż popularne instagramerki zajadają guacamole na InstaStories, to wciąż nie dla wszystkich jest oczywiste, że główny składnik tego sosu szkodzi naszej planecie, a mafia zarabia na nim miliony dolarów.

Jest uznawane za najzdrowszy owoc. Awokado to źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych, witamin z grupy B, a także A, C, E, K i H. Obniża cholesterol, zmniejsza ryzyko chorób serca i udarów, reguluje ciśnienie krwi, wspomaga wzrok, poprawia pracę mózgu, reguluje poziom cukru we krwi. To również ważny składnik wegańskiego menu. Osoby żyjące zgodnie z naturą rezygnują z mięsa i wybierają dietę roślinną, której istotnym elementem jest właśnie awokado. Niestety okazuje się, że zamiast pomóc środowisku - szkodzą mu.
Przez awokado giną lasy
Według meksykańskiego biura ds. ochrony środowiska w ciągu roku 20 tysięcy hektarów lasów w stanie Michoacán w Meksyku jest przekształcanych w sady awokado. Pól uprawnych już dawno jest za mało. 20 tysięcy hektarów to powierzchnia porównywalna do Opola i Białegostoku. Michoacán jest największym producentem awokado na świecie. Aż 8 na 10 eksportowanych zielonych owoców stąd pochodzi. Wylesienia często odbywają się nielegalnie. Mario Tapia Vargas, badacz z Narodowego Instytutu Badań Lasów, Rolnictwa i Rybołówstwa w Meksyku, w rozmowie z „Associated Press” tłumaczy, że nawet jeśli rolnicy nie wycinają lasu od razu, to sadzą awokado pod konarami sosny. Kiedy owoc dojrzeje, drzewa się ścina. Meksyk traci rocznie 30-40 proc. terenów leśnych właśnie przez uprawy awokado. Według oficjalnych danych sady awokado zajmują w Meksyku ponad 165 tys. hektarów. To mniej więcej tyle, ile trzy Warszawy. Jest jeszcze jeden problem. Jeśli w Meksyku giną lasy, to miejsce zimowania tracą również migrujące motyle. Ich populacja zmniejszyła się dziesięciokrotnie od lat 90.
Awokado lubi chemię
Lasy nie potrzebują chemikaliów, żeby rosnąć. Awokado już tak. Meksykański Greenpeace zwraca uwagę na to, że w rolnictwie wykorzystuje się bardzo dużo środków chemicznych, a do opakowania i wysyłania awokado zużywa się duże ilości drewna. Nic więc dziwnego, że uprawa awokado ma duży wpływ na zdrowie rolników i okolicznych mieszkańców. Producenci chcą mieć jak najpiękniejsze i najdorodniejsze owoce. Dlatego plantacje spryskiwane są pestycydami. Na chemikaliach się tu nie oszczędza. Przez to rolnicy chorują m.in. na nowotwory i astmę, a matki rodzą chore dzieci z deformacjami.
Awokado kocha wodę
Chemikalia, tak jak wylesienie, przyczyniają się do zmniejszania populacji motyli. Cierpią też inne zwierzęta i ludzie, których zasoby wodne się kurczą. Według Światowego Forum Ekonomicznego do uprawy awokado zużywa się codziennie około 9,5 miliarda litrów wody, czyli mniej więcej 3800 basenów olimpijskich. Awokado potrzebuje dwa razy więcej wody niż las. Do wyprodukowania trzech dorodnych awokado potrzeba prawie 300 litrów wody. Pobierana jest z rzek i podglebia. To bardzo niebezpieczne, bo zwiększa się ryzyko susz i pożarów.
Jest popularność, są haracze
Moda na awokado sprawiła, że uprawa tego owocu stała się bardziej opłacalna od uprawy marihuany. Wykorzystują to przestępcy. Grupy narkotykowe nakładają na rolników haracz, który jest liczony zazwyczaj od hektara sadu lub kilograma wyprodukowanych awokado. Pobierane są też haracze od firm zajmujących się pakowaniem i przewozem oraz od agencji wynajmujących robotników do pracy na plantacjach. Jeśli ktoś nie zapłaci, jest zabijany lub porywany dla okupu.
Jedz lokalnie
Aby chronić środowisko, brytyjskie restauracje przestają serwować dania z awokado. Jednak na przykład w czasie meczu Super Bowl wjeżdża do Stanów Zjednoczonych aż 100 tys. ton awokado. Kibice futbolu amerykańskiego nie wyobrażają sobie rozgrywek bez pasty z tego owocu, czyli guacamole. Bierzmy przykład z Brytyjczyków, nie Amerykanów. Jeśli chcemy żyć w zgodzie ze środowiskiem, powinniśmy jeść lokalne i sezonowe owoce. Długi łańcuch dostaw i duża liczba pośredników sprawiają, że trudniej sprawdzić co się dzieje po drodze. Przez to mamy mniejszy wpływ na to, co jemy na co dzień. Nie wszystkie awokado w naszych sklepach pochodzą z Meksyku. Wybierając ten owoc sprowadzony z Europy lub Bliskiego Wschodu, wytwarzamy mniejszy ślad węglowy. Transport przez ocean emituje bowiem więcej dwutlenku węgla niż przewóz z Hiszpanii. W przypadku awokado przewożonego z Meksyku do atmosfery trafi prawie kilogram dwutlenku węgla z dwóch tylko owoców. Dla porównania: w przypadku bananów jest to ponad pięć razy mniejsza wartość. Skąd taka różnica? Awokado trzeba przechowywać w ściśle określonej temperaturze. Musi dojrzewać w odpowiednim tempie. Oprócz regulowanej temperatury, wymaga też ochronnego opakowania. Z bananami jest łatwiej. Dlatego jeśli zależy nam na ekologii, warto rozważyć zastąpienie awokado innymi owocami. A po awokado sięgajmy na egzotycznych wakacjach.