Atomem w zmiany klimatu

Polska będzie miała elektrownię atomową, w zasadzie elektrownie atomowe. Pierwsza ma powstać na Pomorzu – w Lubiatowie-Kopalinie, a partnerem strategicznym została amerykańska firma Westinghouse. Kolejna ma działać w Pątnowie koło Konina, gdzie ma zostać wykorzystana technologia koreańska. Ciągle w grze jest Bełchatów, Polska jest na tyle dużym krajem, że jest tu miejsce dla więcej niż dwóch elektrowni atomowych.
Zwolennicy budowy elektrowni jądrowych wskazują na to, że nie tylko zapewniają one bezpieczeństwo energetyczne, dostarczają tańszy prąd, ale także korzystnie wpływają na środowisko. – Blok jądrowy zużywa rocznie średnio cztery ciężarówki paliwa, natomiast elektrownia węglowa cztery wagony węgla na godzinę – zaznacza dr inż. Paweł Gajda z Wydziału Energetyki i Paliw Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
A Ministerstwo Klimatu i Środowiska w swoich materiałach obrazuje to następująco: całe paliwo wypalone przez ostatnie 50 lat przez wszystkie elektrownie jądrowe na świecie, ułożone na płycie Stadionu Narodowego, utworzyłoby stos o powierzchni boiska piłkarskiego i wysokości 10 metrów, zajmując zaledwie 14 proc. objętości całego stadionu.
Przeciwnicy bądź niezdecydowani wskazują zaś na przewagę odnawialnych źródeł energii, np. energii wiatrowej, paneli słonecznych. Okazuje się jednak, że przewagę ma atom.
– Odnawialne źródła energii są uzależnione m.in. od słońca, wiatru, stanu rzek – mówi Maciej Lipka z Narodowego Centrum Badań Jądrowych. – Jeśli słońce nie świeci, wiatr nie wieje, to energia nie jest produkowana. Natomiast atom jest niezależny od pogody.
Jak zaznacza Urszula Kuczyńska, autorka książki „Atom dla klimatu”, zmiany klimatu oznaczają, że anomalie pogodowe będą się zdarzać coraz częściej i to wszędzie. Przywołuje przykład Teksasu, który w lutym 2021 roku nawiedziła fala zimna, a jest to przecież stan wiecznego lata i trudnych do zniesienia upałów.
– A zima 2021 roku przyniosła obfite opady śniegu i mróz, słupek rtęci w niektórych miejscach spadł do -18 stopni Celsjusza – pisze Kuczyńska. – Zapotrzebowanie na energię elektryczną gwałtownie skoczyło, bo większość teksańskich domów i mieszkań jest ogrzewana z jej wykorzystaniem. Zawiodła jednak infrastruktura energetyczna – kłopoty miały wszystkie źródła wytwórcze, jakimi jest zasilana teksańska sieć: gazociągi pozamarzały, stanęły turbiny wiatrowe, w obiektach opalanych węglem zaczęła szwankować aparatura, produkcja z paneli PV nie wystarczała nawet na waciki, a w jednym z czterech reaktorów jądrowych, pracujących w dwóch elektrowniach jądrowych na terenie stanu, zamarzł czujnik poboru wody chłodzącej, prowadząc do jego automatycznego, bezpiecznego wyłączenia.

System energetyczny Teksasu, który był obliczony na utrzymanie możliwie najmniejszych marginesów bezpieczeństwa, został pozbawiony możliwości importu energii – po prostu się załamał.
Groźne jest jednak nie tylko nagłe zimno, ale i ekstremalnie wysokie temperatury, z którymi także mamy do czynienia. Urszula Kuczyńska wspomina o rekordowych upałach w Kalifornii, które wzmogły zapotrzebowanie na klimatyzację. Stan nie mógł już importować energii od sąsiadów, gdyż oni również potrzebowali jej więcej. Doszło też do paradoksu.
– Spadła sprawność zainstalowanych w Kalifornii paneli fotowoltaicznych, a tym samym także ilość produkowanej przez nie energii – pisze Kuczyńska. – Moment szczytowego zapotrzebowania nie pokrywał się z czasem, kiedy panele wytwarzały prąd. Większość ludzi przecież wraca z pracy do domów, gdy słońce chyli się już tu zachodowi. To wówczas włączają i energochłonną klimatyzację, i sprzęty AGD. Upały unieruchomiły też wiatraki. Pogodowe układy wyżowe, które niosą ze sobą fale upałów, najczęściej wiążą się z tym, że… przestaje wiać.
Okazuje się zresztą, że wbrew pozorom elektrownie atomowe emitują mniej dwutlenku węgla niż odnawialne źródła. W przypadku atomu jest to 12 gramów na kilowatogodzinę prądu, w przypadku zaś paneli fotowoltaicznych – 40 gramów na kilowatogodzinę. Turbiny wiatrowe natomiast emitują natomiast 11 gramów dwutlenku węgla na kilowatogodzinę.
– Energetyka jądrowa to radykalne obniżenie emisji gazów cieplarnianych do atmosfery z sektora elektroenergetycznego oraz niskie środowiskowe koszty zewnętrzne – przekonuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska. – Energetyka jądrowa wytwarza około 10 proc. światowej energii elektrycznej, jest obecnie największym źródłem niskoemisyjnej energii elektrycznej w gospodarkach rozwiniętych. Przykłady dużych, uprzemysłowionych i wysoko rozwiniętych państw oraz regionów, takich jak Francja, Szwecja czy kanadyjska prowincja Ontario dowodzą, że energetyka jądrowa przyczynia się do skutecznej, szybkiej i głębokiej dekarbonizacji elektroenergetyki.
We wszystkich tych przypadkach radykalnie zredukowano emisje do poziomu znacznie poniżej 100 kg dwutlenku węgla na megawatogodzinę, opierając się głównie na energetyce jądrowej (Francja) lub na kombinacji energetyki jądrowej i dużej energetyki wodnej (Szwecja, Ontario). Globalnie wykorzystanie energetyki jądrowej pozwoliło uniknąć emisji 64 gigaton dwutlenku węgla, co – jak wyliczył klimatolog James Hansen w magazynie „Nature” – uratowało życie 1,84 miliona ludzi na całym świecie.
To jeszcze nie wszystko – energia jądrowa to także mniejsze użytkowanie gruntów, a przez to ochrona bioróżnorodności i zachowanie krajobrazu, ochrona ziemi, lasów i ekosystemów. Różnica jest ogromna – do wyprodukowania energii o tej samej mocy potrzeba turbin wiatrowych, które zajmą powierzchnię 437 km² lub paneli fotowoltaicznych zainstalowanych na 56 km² albo działającej elektrowni jądrowej, która zajmie 4 km². Energetyka jądrowa jest bezemisyjna, ma najmniejsze wykorzystanie powierzchni oraz najmniejsze zużycie betonu i stali na jednostkę wyprodukowanej energii, a także zapewnia oszczędność cennych surowców: metali ziem rzadkich i srebra, a obecna technologia umożliwia recykling wypalonego paliwa jądrowego.
Przekonuje o tym m.in. Peter Suker z czeskiego przedsiębiorstwa CEZ Group, do którego należy elektrownia jądrowa w Temelinie. W niebieskich i żółtych pojemnikach ochronnych składowane jest paliwo do reaktorów, a ponad 90 proc. paliwa jest odzyskiwane do ponownego wykorzystania.
Nie bez znaczenia są również argumenty ekonomiczne – atom to tańszy prąd. Jak podkreśla Maciej Lipka, w Bełchatowie megawatogodzina energii jest produkowana za 530 zł, natomiast w fińskiej elektrowni jądrowej w Olkuiloto – za 202 zł.
Budowa pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce ma się rozpocząć w 2026 roku, a w 2033 roku pierwszy blok ma być gotowy do eksploatacji. Sześć reaktorów ma w Polsce działać w roku 2043. Jeśli te plany się sprawdzą, to zyskają nasze portfele, a także środowisko.